wtz

Heja,
Nadal żyję, jestem, pracuję, choć to taka praca na pół gwizdka. Na pół gwizdka, bo takie efekty. Mało, tragicznie mało zarabiam. Tam nie chodzi o zarabianie.
Jakoś w Marcu tego roku, w wyniku zbiegu okoliczności trafiłem do Warsztatu Terapii Zajęciowej. Na początku bałem się tam chodzić, chociaż bałem to, nie do końca właściwe słowo, byłem przerażony ogromem nieszczęścia, które spotyka ludzi. Z biegiem czasu przywykłem do widoku ludzi na wózkach inwalidzkich, do ludzi z wadami postawy, z chorobami psychicznymi, z oczopląsem.
Ale to była tylko kwestia adaptacji w wyjątkowych okolicznościach.

Od początku.
Zauważyłem, że okazując sympatię osobom niepełnosprawnym, one odwdzięczają się w ten sam sposób, czyli nic nadzwyczajnego, tak za zwyczaj jest.

Warsztat jest podzielony na pracownie. Pracownia papieru czerpanego, Pracownia Gospodarstwa Domowego, Pracownia Technik Różnych i Pracownia Multimedialna i sala gimnastyczna.

Pamiętam swój pierwszy dzień.
Wszedłem, Pani kierownik mnie przywitała i oprowadziła po Warsztacie, prezentując te wszystkie sale. W pracowni uczestnicy mają swój kubek, kawę, herbatę i cukier.
Można korzystać ze​ szklanek duralex, ale sporo osób ma swoje kubki. Ja też. 
Jak wiadomo są różne stopnie niepełnosprawności. Niepełnosprawność określana jest na podstawie przyczyny i mówi w jakim stopniu ktoś jest niepełnosprawny. Są stopnie: Lekki, Umiarkowany, i Znaczny. To, jak są przyznawane łatwo się domyślić. Podane są przyczyna i stopień niepełnosprawności. Jestem niepełnosprawny ♿ w stopniu znacznym.



Zanim trafiłem do Tratwy nie wiedziałem, że takie miejsca istnieją, gdzie osoby niepełnosprawne czymś się zajmują. Myślałem, że w wieku 40 po prostu umrę z żalu po przegranym życiu. Przegranym w przebiegach.
Ale chyba tak źle nie będzie.
Mam tam rehabilitację, uczestniczę w warsztatach psychologicznych i w mojej ulubionej Muzykoterapii. Muzykoterapia to taka forma terapii, gdzie każdy uczestnik bierze sobie jakiś instrument z takiego dużego kosza i gramy co komu w duszy gra. Do wyboru są bębenki, flet, tamburyn, różne grzechotki, dzwoneczki... Łatwo wyobrazić sobie HAŁAS, ŁOSKOT, KAKOFONIĘ, jak słuchałeś kiedyś muzyki z dwóch, lub więcej źródeł jednocześnie, to po części wiesz, o czym piszę. Na początku to wydaje się bardzo męczące i rzeczywiście tak jest, ale po kilku razach, jak wiesz co Cię czeka skupiam się na swoim instrumencie i czuję pewnego rodzaju odprężenie. To taka odskocznia.
Czasem ten łoskot różnie działa na mnie. Niekiedy pobudza, a kiedy indziej działa nasennie. Wiem jak to brzmi 😀 ale tak jest. Korzystam tam z rehabilitacji i indywidualnych zajęć z psychologiem. Gdzie ćwiczę pamięć, koncentrację i funkcje poznawcze. Swoją drogą ciekawe ile osób czytających tego bloga wie o czym mowa. Proszę o komentarz jak coś.














 swoją drogą Sppozdro

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

[260] Ostatnia Szansa Tego Rapu nowy OSTRy album

[8] BLU